2Sep

Jinx. Meg Cabot

instagram viewer

Seventeen wybiera produkty, które naszym zdaniem pokochasz najbardziej. Możemy zarabiać prowizję za linki na tej stronie.

meg-cabot-cover-jinx.jpg
"Mama!" Głos Tory'ego z drugiego końca patio był ostry. "Czy ty żartujesz? Wiesz, mam rzeczy do zrobienia.

Petra zaczęła zamykać francuskie drzwi. – Jean – powiedziała szybko – muszę iść i odebrać dzieci ze szkoły. Czy chciałbyś ze mną pójść? Dzieci bardzo by tego chciały, gdybyś to zrobił.

Ale Petra nie była wystarczająco szybka z francuskimi drzwiami, a jej łagodny głos nie zagłuszył następnego Tory'ego słowa: „Ponieważ mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie i opiekowanie się moją kuzynką ze wsi, dlatego!"

Oszklone drzwi zamknęły się i Petra szybko oparła się o nie z wyrazem paniki na twarzy. – Och, kochanie – powiedziała. - Jestem pewien, że nie... jestem pewien... Czasami Torrance mówi rzeczy, których nie ma na myśli, Jean.

Uśmiechnąłem się. Co jeszcze mogłem zrobić?

A prawda była taka, że ​​moje uczucia nawet nie zostały zranione. Przynajmniej nie tak bardzo. Z pewnością byłem zakłopotany. Zwłaszcza, że ​​widziałam, jak Zach się krzywi i mówi bezgłośnie…

click fraud protection
Auć w terminie wiejski dynia.

Ale zaczynałem zmagać się z faktem, że ten Torys nie był słodkim, zabawnym Torysem, którego pamiętałem pięć lat wcześniej. Ten torys, zimny i wyrafinowany, był obcy.

I naprawdę nie obchodziło mnie to, co ktoś nieznajomy ma o mnie do powiedzenia.

Szczerze mówiąc.

No dobrze, może nie do końca szczerze.

– W porządku – powiedziałem od niechcenia. Przynajmniej miałem nadzieję, że brzmiało to zwyczajnie. „Prawdopodobnie ma lepsze rzeczy do roboty niż opieka nad mną. To, co jest do bani, to to, że ludzie najwyraźniej myślą, że potrzebuję opieki nad dziećmi”. Dodałem, na wypadek, gdyby nie dostali wiadomości: „Nie mam”.

Zach uniósł ciemne brwi, ale nic nie powiedział. Miałem nadzieję, że nie pamiętał mrożonej herbaty z Long Island, ale prawdopodobnie tak było. Petra wymyślała wymówki dla Tory'ego („Jest zdenerwowana semestrami”. „Nie spała”) aż do drzwi wejściowych: Zastanawiałam się, dlaczego. W końcu ta nowa Torys nie wydała mi się osobą, która chciałaby – znacznie mniej potrzebna – kogoś, kto ją usprawiedliwia.

Ale może były rzeczy, o których nie wiedziałem o "Torrance", które należało wziąć pod uwagę. Może pomimo pięknego ogrodu i pozłacanej armatury łazienkowej, w domu Gardinerów wszystko nie było dobrze. Przynajmniej jeśli chodzi o Tory'ego.

- No cóż – powiedział Zach, kiedy dotarliśmy do chodnika (byłem zadowolony, że tym razem udało mi się z powodzeniem manewrować przednimi schodami bez upadku). „Miło było cię poznać, kuzynie Jean z Iowa. Mieszkam tuż obok, więc jestem prawie pewien, że znów się zobaczymy.

Dobrze. Teraz przynajmniej rozumiałem, jak przechodził przez mur – jego podwórko było oddzielone od Ogrodników tym kamiennym murem w pobliżu altany - a także jak to się stało, że on, podobnie jak Tory, miał szansę zmienić swój szkolny mundurek, zanim którykolwiek z inni.

- O tak, często się widujecie - powiedziała Petra, a jej nastrój wydawał się lepszy teraz, gdy wyszliśmy z domu - i z dala od Torysów. „Jean będzie uczęszczał do szkoły Chapmana przez resztę semestru”.

- Tak słyszałem – Zach, mrugając do mnie. - W takim razie zobaczę cię tam. Tak długo, kuzynko Jean z Iowa.

Mrugnięcie spowodowało, że zabrzęczało kolejne nić serca. Wiedziałem, że lepiej uważam.

Na szczęście odwrócił się do wyjścia. Mieszkał, jak widziałem, w kamienicy na lewo od Gardinerów, również wysokim na cztery piętra, ten pomalowany na granatowo, z białymi wykończeniami. Żadnych lisów kwiatowych, ale jaskrawo pomalowane drzwi frontowe, tak czerwone jak pelargonie Gardinerów.

Czerwony jak krew.

Dlaczego tak pomyślałem?

- Chodź, Jean – powiedziała Petra, przechylając głowę w przeciwnym kierunku niż ten, w którym zmierzał Zach. „Tędy jest szkoła Teddy'ego i Alice”.

– Chwileczkę – powiedziałem.

Bo oczywiście nie mogłem wtedy jechać, póki jedzie się tak samo dobrze. O nie. Nie Jinx Honeychurch. Nie, musiałem tam stać, wrośnięty w ziemię, jak wieśniak, który Tory najwyraźniej myślał, że jestem, oglądając Zach przejdź obok samochodu, który właśnie wjechał na jeden z tych bardzo poszukiwanych parkingów w Nowym Jorku spacje. Ktoś po stronie pasażera otwierał mu drzwi, żeby się wydostać…

...tak jak mężczyzna na dziesięciobiegowym rowerze, ubrany w torbę kurierską, jechał ulicą.

Wtedy wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie.

Najpierw rowerowy posłaniec skręcił, żeby nie uderzyć w otwarte drzwi samochodu, popłynąłby na chodnik i uderzył Zacha…

…gdybym dokładnie w tej samej sekundzie nie rzuciła się mu na drogę, by odepchnąć Zacha, który nie zauważył samochodu, motocykla ani krwistoczerwonych pelargonii.

I tak właśnie pierwszego dnia w Nowym Jorku potrącił mnie rowerowy posłaniec.

Co, jeśli się nad tym zastanowić, to tylko moje szczęście.

– Nawet tego nie widzisz – powiedziała ciocia Evelyn. „Cóż, możesz, ale przy odrobinie makijażu nikt nie zauważy, przysięgam. A do poniedziałku, kiedy zaczniesz szkołę, na pewno zniknie”.

Studiowałem swoje odbicie w ręcznym lusterku. Siniak nad moją prawą brwią miał zaledwie kilka godzin i już siniał. Z doświadczenia wiedziałam, że do poniedziałku siniak nie będzie już fioletowy, ale piękny odcień zielonkawożółtego.

– Jasne – powiedziałem, żeby ciocia Evelyn poczuła się lepiej. – Jasne, że tak.

– Naprawdę – powiedziała ciocia Evelyn. „To znaczy, gdybym nie wiedział, że tam jest, w ogóle bym tego nie zauważył. Mógłbyś, Tory?

Tory, siedzący w jednym z dopasowanych różowych foteli przy niedziałającym marmurowym kominku, powiedział: — Nie widzę tego.

Posłałem jej słaby uśmiech. Więc to nie była w końcu moja wyobraźnia. Tory naprawdę zaczął być dla mnie milszy – zadziwiająco milszy – odkąd moja głowa uderzyła w chodnik. To był Tory, jak dowiedziałem się po odzyskaniu przytomności, który zadzwonił pod 911, po tym, jak zobaczyłem, jak wszystko rozwija się z okna salonu. To Tory jechał ze mną karetką, kiedy byłem zmarznięty, ponieważ Petra wciąż musiała odebrać młodsze dzieci. To Tory trzymał mnie za rękę, kiedy obudziłem się na izbie przyjęć, oszołomiony i obolały.

I to była Tory, do której dołączyli jej rodzice, do której zostałem zwolniony później tego wieczoru, kiedy badania szpitalne wykazały, że w rzeczywistości nie doznałem wstrząśnienia mózgu, i nie musiałby być przyjmowany na nocną obserwację (posłaniec rowerowy, jak się okazało, uciekł bez zadrapania – jego rower nawet się tak nie pobrudził w górę).

Nie miałam pojęcia, co się stało, że moja kuzynka tak nagle zatroszczyła się o moje samopoczucie. Z pewnością nie wydawała się troszczyć o mnie przed wypadkiem. Dlaczego, tylko dlatego, że byłam na tyle głupia, że ​​straciłam przytomność, Tory powinna zdecydować, że jej zależy na mnie, nie mogłam sobie wyobrazić. Jeśli już, to tylko udowodniłem rację Torysa: naprawdę jestem wiejskim głupcem.

Oczywiście mogło to mieć coś wspólnego z faktem, że pojawił się Zach. Mam na myśli szpital. Ze mną. W karetce.

Nie wpuścili go jednak do izby przyjęć, żeby się ze mną zobaczyć, ponieważ nie jest rodziną. A kiedy dowiedział się, że ze mną wszystko w porządku, poszedł do domu.

Nadal. Jeśli to, co Robert powiedział w altanie było prawdą – o tym, że Tory podkochuje się w Zachie – to było kilka dobrych godzin, jakie spędzili razem.

Ale Zacha nie było w pobliżu, a Tory nadal był dla mnie miły. Więc o co chodziło?

Odłożyłem lustro i powiedziałem: „Ciociu Evelyn, tak mi źle. Ty i wujek Ted naprawdę nie musieliście siedzieć w domu z imprezy z mojego powodu. W końcu to tylko mały wstrząs”.

– Och, proszę – powiedziała ciocia Evelyn, machając ręką w geście „puchatki”. „To nie była impreza, to była nudna, stara korzyść dla nudnego, starego muzeum. Prawdę mówiąc, cieszę się, że zapewniłeś nam tak dobrą wymówkę, żebyśmy nie musieli jechać”.

Ciotka Evelyn jest młodszą siostrą mojej mamy, ale naprawdę trudno dostrzec między nimi jakiekolwiek podobieństwo. Jasne włosy są takie same, ale podczas gdy moja mama nosi swoje w jeden długi warkocz, który sięga jej do bioder, Evelyn jest przycięta do stylowego, pochlebnego pazia.

Nigdy nie widziałam mojej mamy, która uważa kosmetyki za niepoważne – ku niezadowoleniu mojej siostry Courtney – nosi makijaż. Ale ciocia Evelyn miała pomadkę, tusz do rzęs, cień do powiek, a nawet cudownie kwiatowe perfumy. Wyglądała – i pachniała – bardzo efektownie i ledwie dorosła, by mieć szesnastoletnią córkę.

Co, jak przypuszczam, dowodziło, że makijaż działa.

Ciocia Evelyn zauważyła pusty kubek stojący obok mojego łóżka. – Chcesz trochę więcej kakao, Jean?

– Nie, dziękuję – powiedziałem ze śmiechem. „Jeśli będę miał więcej kakao, odpłynę. Naprawdę, ciociu Evelyn, ty i Tory nie musicie siedzieć tu ze mną całą noc. Lekarz powiedział, że nic mi nie jest. To tylko guz i uwierz mi, miałem już wiele guzów wcześniej. Nic mi nie będzie.

– Po prostu czuję się okropnie – powiedziała Evelyn. „Gdybyśmy tylko wiedzieli, że przyjdziesz dzisiaj, a nie jutro, jak myśleliśmy…”

– Co miałbyś? Zapytałam. – Czy wszyscy posłańcy rowerowi w mieście zostali wcześniej zamknięci? Nie żeby to zadziałało. Wciąż mnie znaleźli. Zawsze tak robią.

– Po prostu nie – powiedziała Evelyn, kręcąc głową – jak wyobrażałam sobie twoją pierwszą noc tutaj. Petra zamierzała zrobić filet mignon. Mieliśmy zjeść fajny obiad, cała rodzina razem, a nie na wynos w kuchni po powrocie do domu z izby przyjęć…”

Spojrzałem ze współczuciem na pochyloną głowę ciotki. Biedna ciocia Evelyn. Teraz zaczynała wiedzieć, jak musi się cały czas czuć moja mama. O mnie.

Powiedziałem z uczuciem: „Przepraszam”.

Głowa Evelyn znów się podniosła. "Co?" powiedziała. "Przepraszam? Za co przepraszasz? To nie twoja wina-"

Tyle że oczywiście tak było. Wiedziałem, co robię. Wiedziałem, że rower uderzy we mnie, a nie w Zacha. Ponieważ się tego spodziewałem, a on nie.

Dlaczego jeszcze pelargonie wyglądały tak czerwone?

Ale oczywiście nie powiedziałem tego głośno. Ponieważ dawno temu nauczyłem się, że mówienie takich rzeczy na głos prowadzi tylko do pytań, na które o wiele lepiej nie odpowiadać.

„Puk-puk”. Głos wujka Teda dobiegł przez zamknięte drzwi sypialni. "Możemy wejść?"

Tory wstał i otworzył drzwi. W korytarzu stał mój wujek Ted, w jego ramionach pięcioletnia Alice i dziesięcioletni Teddy Jr. chowający się nieśmiało za jedną z nóg Teda.

„Mam tu kilkoro ludzi”, powiedział wujek Ted, „którzy chcą życzyć dobrej nocy swojej kuzynowi Jean, zanim pójdą spać”.

– Cóż – powiedziała Evelyn, wyglądając na zmartwioną. "Myślę, że tylko na minutę. Ale-"

Alice, gdy tylko ojciec ją położył, skoczyła w stronę mojego łóżka, machając arkuszem białego papieru rzeźniczego. – Kuzynka Jinx – sepleniła. "Spójrz, co cię zrobiłem!"

— Delikatnie, Alice — zawołała ciocia Evelyn. "Łagodnie!"

Powiedziałem: „W porządku” i pociągnąłem Alice, która miała na sobie koszulę nocną w kwiaty, do łóżka z ja, tak jak robiłem to z Courtney, kiedy mi na to pozwoliła, i nadal czasami to robię, z Sarabet. „Pokaż mi, co dla mnie zrobiłeś”.

Alicja z dumą pokazała swój obraz. – Spójrz – powiedziała. „To zdjęcie z dnia, w którym się urodziłeś. Widzisz, jest szpital, a ty wychodzisz z cioci Charlotte.

– Wow – powiedziałam, zastanawiając się, czego uczą przedszkolaki w Nowym Jorku. "To na pewno jest... graficzne."

– Ich klasa świnek morskich właśnie urodziła dzieci – wyjaśnił przepraszająco wujek Ted.

– A widzisz tam? Alice wskazała na dużą czarną kulę farby. – To chmura, z której wyłoniła się błyskawica, która zdmuchnęła wszystkie światła w szpitalu, kiedy się urodziłeś. Alice oparła się o moje ramię, wyglądając na zadowoloną z siebie.

Powiedziałem, kierując tym, co miałem nadzieję, był przekonująco zachęcający uśmiech: „To bardzo ładny obraz, Alice. Powieszę go tam, nad kominkiem.

– Kominek nie działa – poinformował mnie głośno Teddy z końca łóżka.

– Jean to wie – powiedział wujek Ted. – I tak robi się za bardzo ostrzegany przed pożarami, Teddy.

– Powiedziałem im, że to najlepszy pokój, w którym można cię umieścić – powiedział mi Teddy. "Ze względu na to, że kominek jest już rozwalony. Ponieważ zawsze, gdy jesteś w pobliżu, wszystko się psuje”.

„Theodore Gardiner Junior!” – zawołała Evelyn. "Przepraszasz swojego kuzyna w tej chwili!"

"Dlaczego?" – zapytał Teddy. - Sama to powiedziałaś, mamo. Dlatego wszyscy nazywają ją Jinx.

– Znam pewnego młodego człowieka – powiedział wujek Ted – który idzie spać bez pustyni.

"Dlaczego?" Teddy wyglądał na zakłopotanego. "Wiesz że to prawda. Zobacz, co się dzisiaj stało. Jej głowa została złamana."

– Dobra – powiedział wujek Ted, chwytając Teddy'ego za nadgarstek i wyciągając go z pokoju. „Dosyć odwiedzin u kuzyna Jeana. Chodź, Alicjo. Chodźmy zobaczyć Petrę. Myślę, że ma dla was bajkę na dobranoc.

Alice przycisnęła twarz do mojej. – Nie obchodzi mnie, czy coś się zepsuje, kiedy jesteś w pobliżu – wyszeptała. – Lubię cię i cieszę się, że tu jesteś. Pocałowała mnie, pachnąc czystym pięciolatkiem. "Dobranoc."

– Och, kochanie – powiedziała Evelyn, kiedy drzwi ponownie się zamknęły. – Nie bardzo wiem, co powiedzieć.

- W porządku – powiedziałem, patrząc na zdjęcie Alice. "To wszystko prawda."

– Och, nie bądź śmieszna Jinx – powiedziała ciotka. – Eee, Jean. Rzeczy nie psują się, gdy jesteś w pobliżu. Ta rzecz w noc, w której się urodziłeś, była watą. Tornado, superkomórka, czy coś. A dzisiaj był tylko wypadek”.

– W porządku, ciociu Evelyn – powiedziałem. „Nie mam nic przeciwko. Naprawdę nie."

"Cóż, ja tak." Evelyn wzięła pusty kubek i wstała. „Zamierzam powiedzieć dzieciom, żeby nie nazywały cię już Jinx. W każdym razie to śmieszne przezwisko. W końcu jesteś praktycznie dorosła. Teraz, jeśli jesteś pewien, że niczego nie potrzebujesz, Tory i ja powinniśmy odejść i pozwolić ci spać. I nie możesz wstawać z łóżka co najmniej jutro o dziesiątej rano, rozumiesz? Lekarz powiedział dużo odpoczynku. Chodź, Torys.

Ale Tory nie ruszyła się z krzesła. – Zaraz tam będę, mamo.

Evelyn chyba jej nie słyszała. - Chyba lepiej pójdę i zadzwonię do twojej matki – mruknęła, wychodząc z pokoju. „Tylko Bóg wie, jak jej to wszystko wyjaśnię. Ona mnie zabije.

Kiedy upewniła się, że jej matka jest poza zasięgiem słuchu, Tory delikatnie zamknęła drzwi do sypialni, po czym oparła się o nie i spojrzała na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami w oprawce z kohlem.

– Więc – powiedziała. "Jak długo znasz?"

Odłożyłem obraz, który namalowała dla mnie Alicja. Było już po dziewiątej i naprawdę byłam zmęczona… chociaż wciąż byłam na czasie Iowa, więc właściwie było nawet wcześniej niż dziewiąta. Fizycznie wszystko było w porządku, tak jak zapewniałem ciotkę Evelyn. Guz na mojej głowie prawie nie bolał – z wyjątkiem dotyku.

Ale prawda była taka, że ​​czułem się wyczerpany. Chciałam tylko wejść do tej pięknej marmurowej łazienki i umyć się, a potem wczołgać się z powrotem do mojego dużego, wygodnego łóżka i spać. To wszystko. Po prostu śpij.

Ale teraz okazało się, że będę musiał poczekać. Ponieważ Tory wydawał się chcieć rozmawiać.

– Od jak dawna wiem co? – zapytałam, mając nadzieję, że w moim głosie nie było zmęczenia.

– Cóż, oczywiście, że jesteś czarownicą – powiedziała.

Zamrugałem na nią. Tory wyglądał zupełnie poważnie, opierając się o drzwi. Wciąż miała na sobie czarną minisukieczkę, a jej makijaż wciąż był idealnie ułożony. Cztery godziny siedzenia na twardym plastikowym krześle w szpitalnej poczekalni nie zepsuły jej doskonałej urody.

"Że co?" Mój głos załamał się na słowo Co.

– Oczywiście czarownica. Torys uśmiechnął się tolerancyjnie. „Wiem, że jesteś jeden, nie ma sensu temu zaprzeczać. Jedna wiedźma zawsze zna drugą.

Zacząłem wierzyć, nie tyle z tego, co powiedziała Tory, ale z dziwnie napiętego sposobu, w jaki była trzymając jej ciało – jak nasz kot Stanley zawsze wraca do domu, kiedy przygotowuje się do skoku – że Tory był poważny.

Po prostu moje szczęście. Byłoby miło, gdyby tylko żartowała.

Powiedziałem, ostrożnie dobierając słowa: „Tory, przepraszam, ale jestem zmęczony i naprawdę chcę iść spać. Może moglibyśmy porozmawiać o tym innym razem…?”

To była zła rzecz do powiedzenia. Nagle Tory oszalał.

– Och – powiedziała, prostując się. „Och, tak to jest, prawda? Myślisz, że jesteś lepszy ode mnie, bo ćwiczysz dłużej, czy coś? Czy to to? Powiem ci coś, Jinx. Tak się składa, że ​​jestem najpotężniejszą czarownicą w moim sabatach. Gretchen i Lindsey? Tak, nic na mnie nie mają. Wciąż robią głupie, małe zaklęcia miłosne – tak przy okazji, to nie działa. W szkole są ludzie, którzy się mnie boją, jestem taka potężna. Co masz na to do powiedzenia, panno Wysoka i Potężna?

Moje usta się otworzyły.

Rzecz w tym, że powinienem był wiedzieć. Nie wiem dlaczego, kiedy moja mama powiedziała cioci Evelyn o tym, co się dzieje, a ciocia Evelyn zasugerowała, żebym przyjechała na jakiś czas do Nowego Jorku, pomyślałam, że będę tu bezpieczna.

Powinienem wiedzieć. Naprawdę powinienem.

– Czy to z powodu tego, co wydarzyło się dziś po południu? — zażądał Torys. "To z puli? Czy jesteś na mnie zły, bo dowiedziałeś się, że biorę narkotyki?

– powiedziałam, wciąż czując się oszołomiona – nawet zdradzona, chociaż nie wiem dlaczego. To nie tak, że ciocia Evelyn nie miałaby pojęcia, co kombinuje jej córka, albo na pewno położyłaby temu kres… – Nie, Tory. Uczciwy. Nie obchodzi mnie, co robisz. Cóż, mam na myśli. I myślę, że to głupie z twojej strony, że bawisz się lekami, które ci nie zostały przepisane…

- Ritalin służy mi tylko do przejścia przez półrocze - przerwał Tory. „A Valium jest po prostu… cóż, czasami mam problemy ze snem. To wszystko. Tory przeszła przez pokój, a teraz opadła na łóżko. „Nie jestem zatwardziały w nich ani nic takiego. Nie biorę ecstasy, kokainy ani niczego w tym rodzaju. Co, twój sabat marszczy brwi na temat zażywania narkotyków, czy coś takiego? Boże, to takie osobliwe.

– Tory – powiedziałem. Nie mogłem do końca uwierzyć, że to się dzieje. „Nie należę do sabatu, dobrze? Wszystko, czego chcę, to zostać w spokoju. Bez obrazy, ale jestem naprawdę zmęczony”.

Teraz nadeszła kolej Tory, by mrugnąć, a ona zrobiła to jak sowa, wpatrując się we mnie, jakbym była jedną z tych łabędzich kranów w łazience, które nagle zaczęły mówić. Wreszcie powiedziała: „Naprawdę nie wiesz, prawda?”

Potrząsnąłem głową. "Wiesz co?"

– Że jesteś jednym z nas – powiedział Tory. "Musisz podejrzewać. W końcu nazywają cię Jinx.

– Tak, nazywają mnie Jinx – powiedziałam z goryczą, której nie próbowałam ukryć – ponieważ, jak powiedział twój młodszy brat, wszystko, czego dotknę, się popsuje.

Ale Tory kręciła głową. Nie. Nie. Nie dzisiaj, tak się nie stało. Jinx, obserwowałem cię. Rozmawiałem przez telefon z mamą, wszedłem do środka i zobaczyłem wszystko z salonu. Oczy Tory'ego były tak jasne, że zdawały się świecić w mokrym świetle lampki nocnej. „To było tak, jakbyś wiedział, co się stanie, zanim ktokolwiek cokolwiek zrobił. Odepchnęłaś Zacha, ZANIM ten rower uderzył w chodnik. Nie mogłeś wiedzieć, w którym kierunku zmierza posłaniec. Ale to zrobiłeś. Jakaś część ciebie wiedziała…

– Oczywiście część mnie wiedziała – powiedziałam sfrustrowana. „Mam duże doświadczenie. Jeśli jestem w pobliżu, zdarzy się najgorsza rzecz, jaka może się wydarzyć. Historia mojego życia. Nie mogę czegoś zepsuć, jeśli jest coś do zepsucia."

– Niczego nie zepsułaś, Jinx – powiedział Tory. „Uratowałeś komuś życie. Życie Zacha”.

Znowu potrząsnąłem głową. To było niewiarygodne. Od tego właśnie przyszedłem, żeby uciec. A teraz wszystko zaczynało się od nowa. Mój kuzyn Tory – ostatnia osoba na świecie, którą podejrzewałbym o coś takiego – próbował ją uruchomić.

– Posłuchaj, Tor – powiedziałem. „Z niczego robisz wielką sprawę. ja nie…

- Tak, Jinx. Tak, zrobiłeś. Zach tak mówi. Gdybyś nie zrobił tego, co zrobiłeś, Zach byłby naleśnikiem z chodnika.

Nagle mój brzuch bolał bardziej niż głowa. Powiedziałem może-"

„Jinx, będziesz musiała to potwierdzić. Masz dar."

Oddech zamarł mi w gardle. – Co… co?


Powyższe zostało zaczerpnięte z
Pech przez Meg Cabot. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być używana ani powielana bez pisemnej zgody HarperCollins Publishers, 10 East 53rd Street, New York, NY 10022.

insta viewer