7Sep
Seventeen wybiera produkty, które naszym zdaniem pokochasz najbardziej. Możemy zarabiać prowizję za linki na tej stronie.
Tak więc na początku tego tygodnia w końcu zrobiłem coś, co chciałem zrobić od bardzo dawna, ale nigdy tak naprawdę nie miałem odwagi to zrobić. Oddałam krew! Przyznam, że przestraszyłem się tego, ponieważ latem, kiedy pobrano mi tylko niewielką ilość krwi, zemdlałem. Nie chciałem nawet myśleć o konsekwencjach pobrania całego kufla krwi, ale wiedziałem, że pewnego dnia to zrobię, więc postanowiłem się zapisać. Mój chłopak przyszedł ze mną i również przekazał darowiznę, co było pocieszające. Kiedy po raz pierwszy tam wszedłem, łóżka z darowiznami były otwarte i zacząłem się naprawdę denerwować. Właściwie prawie się wycofałem.
W tym momencie po prostu zmusiłam się do oddychania, powiedziałam sobie, że jestem dużą dziewczynką i czekałam na wywołanie mojego imienia. Kiedy w końcu było, musiałem przejść przez cały proces odpowiadania na pytania, czy byłem poza krajem, czy co nie, nie jestem jednak zbyt dobrze podróżowany (przynajmniej jeszcze nie). Więc z łatwością przebrnąłem przez wszystkie te pytania, a potem musiałem zrobić sobie nakłucie palca, który w rzeczywistości boli o wiele bardziej niż pobranie krwi. Wtedy rozpoczął się prawdziwy proces darowizny i wszystko było w porządku. Mój chłopak też był tuż obok mnie, co sprawiło, że poczułam się lepiej. A
Po wszystkim jednak poczułem zawroty głowy i musiałem tam trochę położyć. Potem gdy już poczułem się na tyle dobrze, żeby wstać i iść poszedłem na stację gdzie dostałem darmowe jedzenie i klapki. Wszyscy też byli naprawdę mili i wdzięczni. Po tym, jak odzyskałem poziom cukru we krwi za pomocą około 5 kubków pomarańczowego Hi-C i pizzy, wróciłem do swojego pokoju i ucinałem sobie długą drzemkę. Jednak teraz czuję się zupełnie dobrze i cieszę się, że udało mi się to zrobić. Muszę też nosić fajną naklejkę z napisem „Darowałem!”. Polecam, jeśli możesz, oddanie krwi. Myślę, że powiedzieli, że może uratować nawet trzy życia, co jest niesamowite. Nigdy wcześniej nie uratowałem nikomu życia, ale może tak zrobię tą darowizną.
Z drugiej strony, teraz, gdy jest wiosna, odbywa się o wiele więcej wydarzeń kulturalnych i jest całkiem fajnie. Jednym z wykonawców, który tu przyjedzie (za darmo!) jest Asher Roth. Możesz nie rozpoznać go po imieniu, miejmy nadzieję, że tak, ale to on śpiewa tę piosenkę „I Love College”, która jest w zasadzie hymnem tutaj. Usłyszysz to w każdym bractwie, mieszkaniu lub przyjęciu, które obiecuję. Naprawdę to lubię, to zabawne. Ale on przyjedzie do Penn State 30 kwietnia na Wallypalooza, czyli festiwal, który tutaj mamy. Będą też inne zespoły, ale żaden z nich bym nie rozpoznał. Więc jestem z tego powodu podekscytowany, to szybko się zbliża. Wolałbym, żeby przyjechali tu Dave Matthews Band albo John Mayer, ale na to będę musiał poczekać do lata.