2Sep

Wyrzuciłem swoją wagę i nigdy nie byłem szczęśliwszy

instagram viewer

Seventeen wybiera produkty, które naszym zdaniem pokochasz najbardziej. Możemy zarabiać prowizję za linki na tej stronie.

Kiedy zacząłem pracować jako asystent redakcyjny w Cosmopolitan.com dzień po ukończeniu drugiego roku studiów lata temu zainwestowałam każdą uncję energii w moją wymarzoną pracę, starając się sprawdzić się w Realu.

Jedyny minus? Pomiędzy pracą a długimi dojazdami czułam się zbyt zmęczona, by ćwiczyć przed lub po dniu spędzonym w biurze. To w połączeniu z pysznymi przekąskami biurowymi (OMG, przekąski biurowe) doprowadziło do pewnego przybrania na wadze. Starając się zachować dobrą kondycję, około sześć miesięcy temu rozpoczęłam gorącą i zimną relację z ćwiczeniami.

Przechodziłem przez dwutygodniowe fazy, w których było gorąco i ciężko, i mówiłem każdemu, kto by tego słuchał Ostatnio ćwiczyłem i o mój Boże, to jest najlepsze!

Ale żonglowanie ćwiczeniami, pracą i moim życiem towarzyskim stałyby się zbyt trudne i wszystko by się rozpadło, zakończone co dwa tygodnie starciem z osądzającą suką, która sprawiła, że ​​żałowałem całego czasu spędzonego na siłowni: skala.

Waga to narzędzie, które ma mierzyć wagę, ale dla wielu kobiet stała się barometrem sukcesu i szczęścia.

Waga to narzędzie, które ma mierzyć wagę, ale dla wielu kobiet stała się barometrem sukcesu i szczęścia. Przez chwilę czułem się tak samo. Wchodziłam na wagę po treningu, naćpana endorfinami i uroczymi butami Nike — aż pojawiła się liczba. Byłby taki sam lub wyższy niż ostatnim razem, kiedy się ważyłem i zamknąłem się, pokonany i sflaczały. Rzuciłbym siłownię na około trzy tygodnie, a potem ponownie zacząłbym cykl. (Wiem, wiem — to nielogiczne myśleć w ten sposób. Widzenie zmian wymaga ciężkiej pracy. A co ważniejsze, liczba na skali to tylko liczba.)

W lutym po raz kolejny odnowiłem swoją relację z treningiem. Niewiele jednak wtedy wiedziałem, cały mój związek z ćwiczeniami – i ostatecznie moja skala – miał się zmienić. Nie pamiętam dokładnego momentu, ale prawdopodobnie leżałem w łóżku, gdy zobaczyłem inspirujące zdjęcie przed i po wysłana na Instagram przez jakiegoś blogera fitness. (Och, miejsca, do których pójdziesz, gdy czaisz się w mediach społecznościowych o 23:00)

Z nowo odkrytą motywacją przypomniałem sobie, jak mijałem studio fitness w pobliżu mojego mieszkania. Sprawdziłem to, znajdując zdjęcia wysportowanych kobiet obok inspirujących podpisów. Zaintrygowana, pojawiłam się dwa dni później, ziewając i z oszołomionymi oczami, na zajęcia z abs o 6 rano.

Pierwsze zajęcia treningowe mogą być niezręczne, onieśmielające i sprawiać wrażenie, jakbyś wchodził do stołówki pierwszego dnia gimnazjum. Około dziesięciu kobiet — niektóre wyglądały, jakby wyszły z reklamy Lululemon, inne nosiły koszulki z college'u i przypominały byłych zawodniczek z pierwszej ligi — wypełniło fioletowo-białe studio. A potem byłam ja, w moich spodniach do jogi, które nigdy nie były na zajęciach jogi i tenisówkach, które były noszone do sklepu z bajglami bardziej niż na siłownię.

Nie przestawaliśmy się ruszać przez całe 50-minutowe zajęcia. Bez względu na to, jak nie na miejscu czułem się na początku, kiedy dziesięciu z nas siedziało na matach, robiąc burpee i coś, co wydawało się milionem pompek, staliśmy się jedną drużyną z tym samym celem końcowym.

Wyszedłem z pierwszej klasy, czując się pewnie, wiedząc, że właśnie przeszedłem najbardziej rygorystyczny trening w moim życiu. Nie mogłam się doczekać, aż kolejna pchnie się jeszcze mocniej.

Każda lekcja sprawiała, że ​​czułam się bardziej zainspirowana. Chodziłem o 6 rano i chociaż wstawanie tak wcześnie było do dupy, było warto. Zachęcające SMS-y od mojej mamy również podtrzymały mnie przy życiu.

Zajęcia stały się jedyną częścią mojego dnia, kiedy nie musiałam zajmować się służbowymi e-mailami, czatami grupowymi i innymi codziennymi rozrywkami.

Zajęcia stały się jedyną częścią mojego dnia, kiedy nie musiałam zajmować się służbowymi e-mailami, czatami grupowymi i innymi codziennymi rozrywkami — to był mój czas, aby skupić się na sobie i wzmocnić siebie. Intensywna relacja, jaką miałam podczas ćwiczeń, w końcu wydała mi się poważna, jakby miała trwać.

Po dziesięciu zajęciach — połączenie sesji wirowania, górnych i dolnych partii ciała — i około dwóch tygodniach ćwiczeń, postanowiłem przełamać moją dawną wrogość, wagę. Już miałem postawić jedną stopę, ale potem przerwałem: czułem się dobrze. Więc. Pierdolony. Dobry. Dlaczego liczba przeszkadza w tych wszystkich pozytywnych wibracjach?

Więc podniosłem wagę, wyszedłem do śmietnika w moim budynku i wyrzuciłem ją do kosza. Napisałem do mamy, która odpowiedziała: „Nie potrzebujesz wagi. Tylko Ty możesz określić, jak dobrze się czujesz! Nie dawaj mu tej mocy! Poza tym jesteś piękna!” (SMS-y do mamy <3.)

W końcu pracowałem dla siebie — nie do walidacji ze skali.

Nie obejrzałem się. w końcu ćwiczyłam ja — nie do walidacji na podstawie wagi.

Teraz moja walidacja pochodzi z poczucia zdrowia — i umiejętności trzymania deski przez całą minutę lub używania Waga 12 funtów, kiedy robię loki (co, TBQH, ułatwiło mi suszenie włosów, trening ramion w samo).

Minęły dwa miesiące i nie wiem, ile teraz ważę — ani mnie to nie obchodzi. I chociaż nie mam sześciopaku ani tyłka Jen Selter, mam ciało młodej kobiety, która zdecydowała, że ​​trening ma dużo więcej wspólnego z dobrym samopoczuciem niż z wyglądem.

Rozumiem medyczne cele wagi i dlaczego lekarze stosują pomiar ze względów zdrowotnych. Ale we własnej sypialni, jako zdrowa 23-latka, nie muszę mieć na tym punkcie obsesji.

Bycie w dobrej formie daje poczucie siły. A jeszcze lepiej jest ćwiczyć dla siebie, a nie numer.

Śledź Danielle na Instagram oraz Świergot.

Obserwuj @Seventeen na Instagram!

Z:Kosmopolityczne USA